Na początku listopada ubiegłego roku z funkcji prezesa zarządu zrezygnował Piotr Rychter, a jego miejsce zajęła Magdalena Żurawska. 15 listopada tego samego roku zarząd Emitenta złożył wniosek o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu. 19 grudnia sąd w Warszawie postanowił o zabezpieczeniu majątku Spółki i m.in. o ustanowieniu nadzorcy sądowego oraz uchyleniu zajęcia rachunku bankowego Spółki w postępowaniu egzekucyjnym.
18 stycznia 2013 roku zarząd Call2Action S.A. poinformował graczy o otrzymanej decyzji sądu, który postanowił o ogłoszeniu jej upadłości likwidacyjnej. Dopiero dziś Emitent przekazał swój raport kwartalny za okres października, listopada i grudnia 2012 roku.
Jak wyglądają finanse podmiotu reprezentującego sektor mediów? Zważywszy na stan jego upadłości, zaskoczeniem nie jest, że prezentują się one (lekko mówiąc) nienajlepiej. Dość powiedzieć, że na dzień 31 grudnia 2012 roku Emitent miał aż 26 mln zł krótkoterminowych zobowiązań, podczas gdy należności o okresie zapadalności poniżej 12 miesięcy ledwie przekroczyły 1 mln zł. Na koncie Spółka posiadała nieco ponad 18,6 tys. zł, a kapitał własny wyniósł -8,4 mln zł.
W ostatnim trymestrze 2012 roku Call2Action S.A. uzyskała jeszcze ponad 515 tys. zł przychodów ze sprzedaży. W tym okresie sprzedaż przyniosła jej jednak ponad 4 mln zł straty, ale to i tak niewiele w porównaniu do wyniku na działalności operacyjnej i netto, które wyniosły kolejno -18,8 i -18,5 mln zł. W rezultacie, licząc od początku 2012 roku Spółka zanotowała 11,65 mln zł przychodów ze sprzedaży (poprzednio było to 11,8 mln zł) i aż 21,35 mln zł ujemnego wyniku netto. To ogromna zmiana, bo jeszcze po dwunastu miesiącach 2011 roku zysk netto sięgał niemal 3,3 mln zł.
Ze stanowiska zarządu dowiadujemy się, że przychody zanurkowały głównie z powodu słabszej sytuacji na krajowym rynku reklamy. Ciężka sytuacja gospodarcza i niepewne perspektywy wzrostu PKB poskutkowały tym, że przedsiębiorstwa ograniczyły wydatki na nowoczesną reklamę, właśnie taką, jak ta oferowana przez Spółkę.
